poniedziałek

Recenzja: Wife to Be Sacrificed (1974)


Tytuł oryginalny: Ikenie fujin
Tytuł angielski: Wife to Be Sacrificed
Reżyseria: Masaru Konuma
Scenariusz: -
Rok produkcji: 1974
Występują: Naomi Tani, Nagatoshi Sakamoto, Terumi Azuma, Hidetoshi Kageyama
                 





W filmach azjatyckich bardzo często mamy do czynienia z mariażem erotyki, grozy oraz okrucieństwa i realistycznie ukazanej przemocy. Efekt taki występuje w produkcjach „made in Hong Kong” zaliczanych do tzw. III Cat ale przed wszystkim w filmach pinku rodem z Japonii. Wyjątkowo często w tych produkcjach do seksualnego znęcania się nad kobietami używa się rozmaitych sposobów wiązania. Nie jest dziełem przypadku, iż to właśnie w kinie japońskim sznury i węzły uzyskały taką popularność...

W Kraju Kwitnącej Wiśni powstała bowiem już w średniowieczu erotyczna sztuka Shibari.  Początkowo funkcjonowała ona jako dodatek do technik zwanych Hojojut praktykowanych na polu walki. Polegało to na jak najszybszym schwytaniu i unieruchomieniu przeciwnika za pomocą sznurów. Przy zgłębianiu tajników owej sztuki samurajowie szkolili się również w zadawaniu jak najdotkliwszych cierpień. Wiązanie było też stosowane często jako kara i w tym wypadku przy zakładaniu pęt chodziło nie tylko o to, aby delikwent się nie wyswobodził, ale i by zadać mu dodatkowy ból związany z unieruchomieniem w niewygodnej pozycji i naciskiem sznurów na ciało. W owym czasie zaczęto także stosować techniki wiązania do zabaw erotycznych. Właściwie to już wtedy sznur stał się symbolem władzy i kontroli nad kobietą w świecie fantazji erotycznych Japończyków. Do dnia dzisiejszego erotyczne techniki Shibari są praktykowane oraz pokazywane w niezliczonych pinku. Mało tego, we współczesnej Japonii funkcjonują i cieszą się dużym powodzeniem specjalne sztuki quasi teatralne w czasie, których mistrz wiązania pokazuje arkana swej sztuki – często na osobie wybranej z widowni – istnieją ponadto książki na ten temat, albumy i czasopisma. W ramach Shibari istnieje całe mnóstwo rozmaitych szkół i stylów wiązania a mistrzostwo w nich jest osiągane po wielu latach treningu.

Wyreżyserowany przez Masaru Konumę film jest jednym z tych pinku, które sztukę wiązania eksponują niemalże wzorcowo, poza tym zawiera on ciekawą fabułę a i wykonanie sprawia, iż dobrze się go ogląda. Dla miłośników kina erotycznego plusem będzie udział w roli głównej  Naomi Tani. Gra ona postać Akiko byłej żony Kunisada, który przed kilku laty trafił do więzienia, a teraz, po wyjściu, zamierza nauczyć ex małżonkę posłuszeństwa. W tym celu porywa ją i wywozi do położonego w lesie opustoszałego domu, gdzie więzi oraz poddaje torturom, a także ciągłemu poniżaniu. Akiko podejmuje dwie próby ucieczki. Po pierwszej, nieudanej, zostaje surowo ukarana przez Kunisadę. Druga eskapada kończy się dla niej tragicznie, albowiem zostaje zgwałcona przez dwóch przypadkowych myśliwych i pozostawiona sama w lesie. Od niechybnej śmierci ratuje ją Kunisada. Sprowadza z powrotem do domu i przygotowuje osobliwą ceremonię małżeństwa. Robi Akiko makijaż i ubiera w nowe odświętne szaty, wspomina pierwsze wesele. Od tej pory w świadomości kobiety zaczynają zachodzić przemiany… Pewnego dnia Kunisada znajduje w lesie młodą parę, która z miłości postanowiła popełnić wspólne samobójstwo. Zabiera ich do swojej siedziby i postanawia „wyleczyć” z miłości w ten sposób, iż zmusza jedno do oglądania poniżeń drugiego. Od tego momentu cała czwórka zgłębia kolejne etapy wtajemniczenia w świat perwersyjnego seksu i przemocy.

Największym plusem „Wife to be Sacrificed” jest – w mojej ocenie – gra aktorska Naomi Tani. Śmiało można powiedzieć, iż jest to jej film, a pozostałe osoby stanowią dla niej tylko tło. Naomi jest ładną aktorką, dojrzałą kobietą – miłośnicy nastolatek w roli głównej mogą się poczuć rozczarowani, ale dla konesera orientalnej urody przyjemnością będzie jej oglądanie.

Obraz sprawia wrażenie mizoginistycznego i taki chyba był zamiar jego twórcy. Wątpliwości budzi końcówka stwarzająca możliwość różnych interpretacji – gdy Kunisada odchodzi pozostawiając w domu Akiko przyszło mi na myśl, iż to właśnie ona zwyciężyła pojedynek  i podporządkowała sobie swojego oprawcę, który nie będąc w stanie dotrzymać jej kroku woli odejść.  Taka interpretacja byłaby wyłomem w konwencji filmów pinku i za samą możliwość jej przyjęcia obraz ma u mnie duży plus.

Katalog ukazanych tortur nie jest zbyt obszerny i skupia się głównie na rozmaitych metodach wiązania. Mamy możliwość dokładnego przyjrzenia się jak Kunisada zakłada poszczególne węzły i doskonale widać jaka to trudna i pracochłonna sztuka. Z innych metod „nauki niegrzecznych kobiet” możemy zobaczyć polewanie gorącym woskiem, chłostę, lewatywę oraz całe spektrum poniżeń psychicznych w postaci pozbawiania intymności, swobody, zmuszenia do jedzenia z podłogi itp.. Nie obyło się również bez tak charakterystycznych dla pinku eiga scen gwałtu.

Od strony wizualnej obraz zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Zdjęcia są robione tak by uwidocznić subtelną grę świateł i cieni. Większość scen rozgrywa się w półmroku, gdzie jedynym oświetleniem jest płomień świeczki, co jeszcze bardziej podkreśla wizualną atrakcyjność filmu. Bardzo dobrze przez to wypada piękne ciało Naomi. Stosując odpowiednie położenie kamery uniknięto typowej dla japońskich produkcji, tzw. optycznej cenzury polegającej na sztucznym zamazaniu ostrości obrazu. Dobrze wypada dom, do którego została uprowadzona Akiko. Jego ponury i surowy klimat współgra z sytuacją, w jakiej znalazła się główna bohaterka. Podobne wrażenie robi scena w lesie, podczas ucieczki Akiko. Muzyka jest stonowana i często ogranicza się do odgłosów natury. Ilość dialogów jest niewielka, a Kunisada raczej milczy – motywy jego działania poznajemy z nielicznych wypowiedzi oraz efektów jakie rodzą podjęte przez niego kroki.

Polecam tan obraz każdemu, kto lubi kino pinku. Pozostali odbiorą go tylko jako kolejny chory film erotyczny, absolutnie niewart czasu dlań poświęconego.

by Borg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz