piątek

Recenzja: Raw Summer (2005)


Tytuł oryginalny: Nama-natsu
Tytuł angielski: Raw Summer
Reżyseria: Keisuke Yoshida
Scenariusz: Keisuke Yoshida
Rok produkcji: 2005
Obsada: Sora Aoi, Yutaka Mishima, Nahoko Amahisa, Ayako Hirai




Stalking to model zachowania dla którego charakterystycznym jest ustawiczne  naruszanie życia publicznego i prywatnego jednej bądź więcej osób. Prześladowca (stalker) podgląda i śledzi swoją ofiarę, gromadzi informacje na jej temat, robi zdjęcia, wysyła wiadomości, niemile widziane upominki, kwiaty, wreszcie wydzwania wieczorną porą w nadziei, iż uda mu się nawiązać kontakt…

…gorzej gdy obsesja taka nabierze agresywnego charakteru – obserwator zacznie się odgrażać i podąży za obiektem swoich chorych manii wszędzie, gdzie ten go tylko zaprowadzi; włączając w to sferę pożycia seksualnego. Oczy stalkera nie winny bowiem ujrzeć tego, czego on sam widzieć nie chce… w innym wypadku realne zagrożenie dla życia trapionej przez niego osoby drastycznie wzrasta i naprawdę nie sposób przewidzieć, co stanie się dalej…

Masuo (Yutaka Mishima) budzi się ze świadomością, że oto nastał kolejny dzień. Czemu by go nie przeżyć tak samo, jak każdy inny? Wpierw masturbacja przy zdjęciu młodziutkiej Anko (Sora Aoi), nastoletniej uczennicy którą zwykł fotografować z ukrycia. Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy. Najwyższa pora by zwlec się z łóżka i zjeść śniadanie, ale przed tym jeszcze chwila zadumy przy setkach zdjęć dziewczyny, kolorowo zdobiących ponurą sypialnię samotnika. Jeszcze tylko krótka pogawędka z ojcem i siostrą po to by później… załapać się na ten sam pociąg którym do szkoły zmierza nastolatka. Magiczne chwile dobiegają jednak końca i pozostaje już tylko gnić w parszywej, aczkolwiek niezbyt męczącej robocie. Nikt nie wie, że w biurku przechowuje fotografię uczennicy, a jednak (!)… choć nie, to tylko fałszywy alarm… na całe szczęście.
Wizyta w gabinecie stomatologicznym, gdzie dziwnym trafem ona dorabia jako asystentka dentysty to – paradoksalnie – czysta przyjemność. Po powrocie do domu niezmąconą ciszą zaczyna go nawoływać telefon i tak w kółko… dzień po dniu… godzina po godzinie… minuta po minucie; przynajmniej do czasu…

…albowiem chyba nikt nie ma wątpliwości, że cała ta sytuacja jakoś musi się rozwiązać, a zagadką pozostaje tylko forma w jakiej ujście znajdzie wulkan skrywanych, intensywnie tłumionych uczuć i pożądań. Obsesja nieatrakcyjnego faceta w średnim wieku, choć on sam nie zdaje sobie z tego sprawy, ma wyraźnie seksualny charakter. Miłość do dziewczyny, która początkowo w ogóle nie wie o istnieniu natręta jest nie tyle anormalna, co wręcz groźna i widz ma tego świadomość. Wolności od strachu łakniemy wszyscy, podobnie jak tego świętego spokoju o który z przyzwyczajenia błagamy swoich bogów, gdy wszystkiego mamy już dosyć. Dlatego też „Raw Summer” sprawdza się jako lekki dreszczowiec budzący grozę na pierwotnej płaszczyźnie potrzeb bezpieczeństwa. Odczuwając je na co dzień bez większego problemu identyfikujemy się z bohaterką tym bardziej, że Aoi szczęśliwie poradziła sobie z udźwignięciem trudów roli zaszczutej Anko. Lepiej wypadł chyba tylko Mishima – momentami przerażający, gdzieindziej wzbudzający politowanie, celowo ukomiczniony znakomicie sportretował zamkniętego w sobie, zakompleksionego nieudacznika. Przyprawiał o ciarki na grzbiecie wykorzystawszy tłok w pociągu, molestując sparaliżowaną strachem uczennicę, tragikomicznie wylał morze łez w obskurnej toalecie, aż wreszcie przeszedł samego siebie w nieudanej próbie samobójczej, groteskowo upuszczając rzadką niczym soczek juchę… tylko czy dziewczyna wykaraska się z opresji, a on będzie potrafił z tym zerwać?

by dux

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz