czwartek

Tytułem wstępu... czyli krótka historia nurtu pinku eiga u progu blisko 50 lat jego istnienia.

The
Beginning

Wprawdzie istny boom nieprzesadnie brutalnej jeszcze seksploatacji datuje się na lata 1967-69, lecz produkcje o zabarwieniu erotycznym powstawały już dużo wcześniej. Chociaż łóżkowe uniesienia i żar ciała pozostawały tematem tabu przez całe lata pięćdziesiąte Nikkatsu - najstarsze studio filmowe w Kraju Kwitnącej Wiśni - podjęło się w 1956 roku produkcji „Crazed Fruit” (reż. Kō Nakahira) – adaptacji noweli Shintaro Ishihary pod tym samym tytułem. W dziesięć lat później; a zarazem przeszło dwadzieścia po zarejestrowaniu przez kamerę pierwszego, skrzętnie skrytego pod parasolką pocałunku w historii japońskiej kinemtografii; powstaje „The Pornographers” (reż. Shohei Imamura). Owe wydarzenie, jedno po drugim okazywało się być momentem bezprecedensowym i prowokując do ogólnospołecznej dyskusji, w sobie charakterystyczny sposób stopniowo rozluźniało normy obyczajowe. Wszystkie trzy, zebrane do kupy ustanowiły solidnie zarysowane tło pod wylew filmów trzech milionów jenów w latach sześćdziesiątych, pierwszą falę…


The First Wave (1962-1971)

Gdy w 1962 roku na ekrany japońskich kin wszedł „Market of Flesh” („Nikutai no ichiba”); do dzisiaj uznawany za prekursora podgatunku; zaledwie po kilku dniach wyświetlania został objęty zakazem dystrybucji. Posypały się zarzuty o obsceniczności wspomnianego tytułu, a sam film stał się przedmiotem czujnej analizy Eirin. Ten japoński organ cenzorski po dziś dzień nakazuje zamazywanie organów płciowych i owłosienia łonowego, uniemożliwiając tym samym dosłowne przedstawienie aktu płciowego na wizji. Jest to dość specyficzna forma cenzury której podlega nie tylko erodukcja, ale i twarda pornografia. Wszystkie obrazy zawierające odchylenia od tych ogólnie przyjętych norm uznawane zostają za nielegalne i nie mogą być rozpowszechniane na rynku video i dvd. „Market of Flesh” na całe szczęście został „tylko” drastycznie pocięty, a następnie ponownie dopuszczony do dystrybucji kinowej. Skandal obyczajowy jaki wywołał z pewnością przyczynił się do zainteresowania nim większego grona odbiorców i przy budżecie nie przekraczającym ośmiu milionów jenów zwrócił się ponad dwunastokrotnie. Tak o to „Nikutai no ichiba” ostatecznie przyczynił się do powstania nurtu pinku eiga, a erotyzm który torował sobie własną drogę w kinematografii Japońskiej już od końca drugiej wojny światowej okazał się estetyką tyleż oburzającą, co wzbudzającą powszechne zainteresowanie. Warto w tym miejscu dodać, że to właśnie pryncypialne formy cenzury w widocznym stopniu odbiły swoje piętno na całokształcie tamtejszej seksploatacji. Reżyserzy, nie mogąc sobie pozwolić na dosłowność w pewnych kwestiach, niejako zmuszeni zostali do inszych sposobów równoważenia odgórnych regulacji. Kładziono nacisk zarówno na scenariusz, jak i kreacje aktorskie, wreszcie nadmiernie brutalizowano fabuły kolejnych pinków, a finezji w tworzeniu niewiarygodnie brzmiących tytułów mógłby Japończykom pozazdrościć niejeden, skrępowany zdaniem opinii publicznej zachodni twórca. Wtedy również ustabilizowały się konwencjonalne cechy stricte różowego obrazu we wschodnim stylu, który scharakteryzować można jako film erotyczny nie stroniący od ukazywania scen przemocy seksualnej. Bardzo ograniczony budżet, czas trwania nagrania wahający się w granicach sześćdziesięciu minut, obraz nagrywany na 16, bądź też 35 mm taśmie w obrębie jednego tygodnia i rzecz jasna określona ilość scen erotycznych to podstawowe wyznaczniki nurtu pinku eiga (obejmującego doprawdy szeroki wachlarz konwencji filmowych, bo dramat, komedię, kino akcji i samurajskie, horror, romans, a nawet s.f.). Reguły te z biegiem lat ulegały jednak rozluźnieniu, z uwagi na to, że nurt coraz częściej zwracał się w stronę kina ambitnego, gdzie seks okazywał się być jedynie pretekstem…

W 63’ Imamura, o którym głośno zrobiło się za sprawą w/w „Crazed Fruit”, poczęstował rozochoconą widownię erotycznym „The Insect Woman”, a swoje trzy grosze w postaci „Women... Oh, Women!” wtrącił po raz pierwszy Tetsuji Takechi. Jemu również zawdzięczamy pierwszy w historii wysokobudżetowy pink, „Day Dream” („Hakujitsumu”) z 64’. Z upływem czasu pozwalano sobie na więcej (ogromna w tym zasługa Seijuna Suzukiego i jego sławetnego „Gate of Flesh” - pierwszego japońskiego mainstreamowego filmu zawierającego nagość), co w dalszej perspektywie umożliwiało odważnym kreatorom seksploatacji poruszanie tematów tabu w błahych z pozoru produkcjach soft core. I chociaż Takechiemu zostały przedstawione zarzuty o obrazę moralności (w 65’ za „Black Snow”), to na dużym ekranie nadal chętnie prezentowano dewiacje seksualne. Przemoc z podtekstami politycznymi mieszał w swojej twórczości ojciec chrzestny pinku, Koji Wakamatsu. Założywszy własne studio - Wakamatsu Production - tylko do końca lat sześćdziesiątych niemal, że taśmowo wypuszczał same uznane już dziś klasyki gatunku. Zezwierzęcenie pierwiastka żeńskiego w „The Embryo Hunts in Secret” (66’) stało się nie tyle inspiracją dla innych, co wręcz jedną z miar kina pink. Inspirowany masowym mordem Richarda Specka na ośmiu pielęgniarkach z 13 lipca 1966 roku „Violated Angels” (67’) wręcz ociekał mizoginią i plastycznie przedstawionym, seksualnym sadyzmem. Potem rodząca się w bólach, krwista ekstrema zlała się w jedno z erotyką, co podlane potężną dawką psychologii zaowocowało premierą znakomitego pod każdym względem „Go, Go Second Time Virgin” (69’). Oliwy do ognia dolały zaś tradycyjnie niedosłowny, traktujący o zwierzęcej stronie ludzkiej natury „Violent Virgin” i oparty na autentycznych faktach, oburzający „Dark Story of a Japanese Rapist”. Niełatwe w odbiorze dzieła Wakamatsu charakteryzowały się wywołującym poczucie klaustrofobii, scenograficznym skąpstwem i wykorzystaniem czarnobiałej taśmy, zastępowanej kolorową jedynie w przełomowych dla fabuły momentach. W 70’ artysta znowu pokazał upolitycznioną twarz („Sex Jack”), niestety nie wywołał takiego skandalu jak pięć lat wcześniej przy okazji „Secrets Behind the Wall”. Szkoda również, że współpracujący z nim niejednokrotnie Masao Adachi („Contraception Revolution”, „Sex Zone”) trafił do libańskiego więzienia za działalność terrorystyczną. To się nazywa prawdziwa awangarda…


Okrzyknięci trzema herosami pierwszej fali Kinya Ogawa („Trap of Flesh”, „Sex Tour”, „Sex Crime”), Hiroshi Mukai („Woman in a Blue Movie”, „Forbidden Technique”) i Shinya Yamamoto („A Certain Adultery”, „Women's Torture”, „The Season for Rapists”) byli zdaje się najpłodniejszymi reżyserami tamtego okresu. Współpracując z Nikkatsu, Tokyo Koei, Nihon Cinema, Shintoho Kogyo, Okura Eiga, czy wspomnianym Wakamatsu Production wyznaczali nowe standardy i znacznie przyczynili się do popularyzacji erodukcji.

Tymczasem współpracująca z World Eiga Noriko Tatsumi dorobiła się tytułu pierwszej Królowej japońskich filmów erotycznych. Mianem innych królowych pierwszej fali poszczycić się mogły Setsuko Ogawa, Mari Iwai, Miki Hayashi i Keiko Kayama. Swoje Pierwsze role w 67’ odegrała późniejsza trzecia Królowa Nikkatsu, a zarazem pierwsza S&M Naomi Tani. Skoro już mowa o Nikkatsu warto wiedzieć, że kompania wyprodukowała w następnym roku sławetne „Story of Heresy in Meiji Era” (reż. Michiyoshi Doi) i „Tokyo Bathhouse” (reż. Tan Ida). Dotkliwie kąsać zaczęło jednak i…

Ero Guro

…Toei. Zaczęło się od motywu przewodniego w „Joy of Torture” („Tokugawa onna keibatsu-shi”), czyli wymyślnych tortur jakim poddawano głównie kobiety w feudalnej Japonii, w okresie shogunatu Tokugawa (1615-1868). Zaprawiona niepokojącą przestrogą produkcja w reżyserii Teruo Ishii okazała się zalążkiem serii, w skład której wchodzą jeszcze „Inferno of Torture” i „Orgies of Edo”. Przyjmuje się, że cykl „Shogun's Joys of Torture” na wespół z surrealistycznym, opartym na podstawie prac Rampo Edogawy „Horrors of Malformed Men” i „Blind Beast” Masumury, to prekursorzy erotycznej groteski w świecie filmu (poczętej w bólach na przełomie lat 68’/69’). Nurt ero guro jako rodzaj ekstatyki istniał oczywiście dużo wcześniej, bo funkcjonował w literaturze japońskiej już w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Znacznie głośniej zaczęło się o nim mówić dopiero po incydencie z Sadą Abe, która to w 1936 roku uśmierciła i wykastrowała swojego kochanka. Głównym konceptem pozostaje tutaj erotyczne pobudzenie widza poprzez… obrzydzenie i to w dosyć ekstremalnym jego ujęciu. No bo czy podlana sporą ilością krwi defragmentacja czyjegoś ciała, agresywna przemoc, upodlenie, czy wreszcie najróżniejsze dewiacje z naciskiem na koprofilię (w której fetyszem są ekskrementy), urofilię (tutaj fetyszem jest z kolei mocz) i klismafilię (enema), w ogóle mają prawo trącić szeroko pojętym erotyzmem?


I choć na to pytanie każdy z osobna winien sobie odpowiedzieć warto zauważyć, że z legalnością tego typu obrazów poza granicami Kraju Kwitnącej Wiśni bywa różnie, a żeby było jeszcze zabawniej wskaźnik przestępstw na tle seksualnym w Japonii jest praktycznie znikomy. Czemu zatem ci rzekomo wybitni krytycy i filmoznawcy w dalszym ciągu lekceważą istnienie erotycznej groteski, erodukcji etc.?

Wszakże znacznie prościej jest coś ukryć, niż jeżeli potępić, a odwieczny problem z krytyką filmową sprowadza się do tego, że owe gatunki zdają się być represjonowanymi, zepchniętymi do dalszego obiegu i zaszufladkowanymi w kategoriach kina niepoważnego, stroniącego od poruszania trudnych tematów. Tymczasem chociażby w twórczości Masumury („Swastika”, „Irezumi”, „Red Angel”, „Electric Medusa”, „Hanzo the Razor: The Snare”), absolwenta psychologii, erotyka odgrywała niezwykle ważną rolę. 

Erotyczne podłoże miała również defragmentacja ofiary w (nie)sławnym „Guinea Pig: Flowers of Flesh and Blood”, gdzie pochwę żywcem ćwiartowanej ofiary sprytnie przysłonięto jej wyprutymi na zewnątrz wnętrznościami. Z ero gro romansowali m.in. Koji Wakamtsu w „100 Years of Torture: The History” (75’), Banmei Takahashi w „Torture Chronicles 3: Female Inquisition” (78’), Katsuya Matsumura w swojej sadze „All Night Long” (92’, 95’, 96’, 02’, 03’, 09' ) i Sion Sono w mocno odrealnionym „Strange Circus” (05’). Cofając się jednak grubo o ponad trzydzieści lat wstecz, do początku kolorowych lat siedemdziesiątych…

The second wave (1971-1982)

…kiedy to największe studia filmowe, walcząc o przetrwanie z niezależnymi wytwórniami, definitywnie wkroczyły na różowy rynek i utarły nieco nosa taniej erodukcji. Druga falę - zwaną także erą Nikkatsu i roman porno (The Nikkatsu Roman Porno era) - uważa się za złoty okres kina pink, co z uwagi na ustabilizowanie się nowych subnurtów i potężny wylew produkcji przeznaczonych do dystrybucji kinowej istotnie znajduje odbicie w rzeczywistości.

Nikkatsu podjęło decyzję o taśmowej produkcji obrazów typu roman porno (cechował je budżet przekraczający koszty produkcji pojedynczego pinku eiga, zatrudniano wielu profesjonalistów z branży, rozbudowana scenografia). Obsypany nagrodami „The Woman with Red Hair” (79’), ze znakomitą kreacją Junko Miyashity (jedną z trzech Królowych Nikkatsu roman porno) to tylko jeden z ważniejszych przedstawicieli nurtu romantycznej pornografii, a odpowiadający za doń Tatsumi Kumashiro („Woods are Wet: Woman Hell”, „World of Geisha”, „Street of Joy”, „Wet Lust: Opening the Tulip”, „Forbidden Games”), jeszcze w tym samym roku wyreżyserował kolejną wersję „Hell” („Jigoku”). Innymi uznanymi kreatorami romantic pornography pozostają m.in. Noboru Tanaka („Beauty's Exotic Dance: Torture!”, „A Woman Called Sada Abe”, „Village of Doom”), Akira Kato („Female Teacher: Cherry Boy Hunt”, „Secret Book: Sleeve And Sleeve”, „Romantic Tale: Otomi And Yosaburo”), Chusei Sone („Adultery”, „Hellish Love”, „Secret Chronicle: Prostitution Market”), Isao Hayashi („Eros Schedule Book: Concubine Secrets aka Castle Orgies”, „Eros Schedule Book Continued Concubine Secrets: Lustful Dance”), Kazunari Takeda („Eros Nights in Tokyo”, „Lessons in the Art of Sex: Majoring in Voyeurism”), Shinichi Shiratori („Love Affair On A Rainy Night”, „Sex Report From A Female Private Detective: Housewife Prostitution”), Shogoro Nishimura („Apartment Wife: Affair In The Afternoon” - warto odnotować, że saga „Apartment Wife” liczy sobie tyle odsłon, że nie sposób je wszystkie zliczyć). Sporą popularnością cieszyły się również obrazy opatrzone szyldem „Secret Chronicle” (kolejno o podtytułach ~ „Prostitution Market”, „Opening the Doors to the Sacred Altar”, „Crimson Goddess In Paradise” i „She Beast Market”). Zapominać nie należy również o serii „Angel Guts”, z którą od samego początku związany był Takashi Ishii. W skład 9-częściowego cyklu wchodzą „Angel Guts: High School Co-Ed” i „Angel Guts: Red Classroom” (obydwa w reż. Chusei Sone), „Angel Guts: Nami” (reż. Noboru Tanaka), „Angel Guts: Red Porno” (reż. Toshiharu Ikeda), „Angel Guts: Rouge” (reż. Hiroyuki Nasu) „Angel Guts: Red Rope” (reż. Junichi Suzuki), oraz trzy odsłony w reżyserii samego Takashiego Ishii: „Angel Guts: Red Vertigo”, „Angel Guts: Red Lightning” i „Angel Guts: Night is Falling Again”.

Powstałe w 1974 roku, a wyreżyserowane przez Masaru Konumę „Flower and Snake” („Hana to hebi”) i „Wife to Be Sacrificed” („Ikenie fujin”) okazały się prekursorami S&M roman porno i wypromowały grającą w nich Naomi Tani. Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od Oniroku Dana… prawdopodobnie najsławniejszego pisarza sadomasochistycznych nowel w Japonii. To właśnie w jego głowie zrodził się pomysł na „Hana to hebi”, który; przelany uprzednio na papier; zainteresował studio Nikkatsu. Filmowa adaptacja „Flowers and Snakes” przesądziła, że powstaną kolejne ekranizacje czytadeł Dana (kręcone na przełomie lat ’74-’88). Od tej pory Nikkatsu w szczególności skupiło się na przedmiotowym traktowaniem kobiet i zbrutalizowanej erotyce, w tym shibari (fanom wiązania rekomendowana jest w szczególności czwarta odsłona serii, o wiele mówiącym podtytule „Rope Magic”). Do końca ery roman porno powstało również całkiem sporo adaptacji innych nowel Dana, w tym m.in. „Fairy in a Cage” i „Rope Hell” (reż. Koyu Ohara), „Skin of Roses” (reż. Katsuhiko Fujii), „Female Teacher in Rope Hell” i niespotykanie brutalny „White Uniform in Rope Hell” aka „All Women Are Whores”(reż.Shogoro Nishimura), czy „Image of a Bound Girl” (reż. Masaru Konuma).

Studio Toei również wypracowało sobie na początku lat siedemdziesiątych swój własny, charakterystyczny styl filmowy - pinky violence. Obrazy tego typu częstokroć wychodziły poza konwencję filmu erotycznego wprowadzając w linię fabularną elementy kina akcji, a co się z tym wiąże, przemocy o charakterze pozaseksualnym. Poruszały one tematykę zorganizowanej przestępczości. Podczas gdy Nikkatsu skupiało się głównie na rażeniu gwałtem i mizoginią, Toei stawiało na wizerunek kobiety silnej, zdecydowanej i niezależnej. Wystarczy wspomnieć takie serie „Sukeban” (i choć ze znalezieniem jej sensownego wyliczenia będzie już ciężej, to nie wypada nie wiedzieć o istnieniu takich tytułów jak „Girl Boss Guerilla”, czy „Girl Boss Revenge: Sukeban”) i „Delinquent Girl Boss” („Blossoming Night Dreams”, „Tokyo Drifters”, „Ballad Of Yokohama Hoods”, oraz głośny „Worthless to Confess” wchodzący w skład wydania „the Pinky Violence collection”). Oparty na podstawie mangi Tooru Shinohary „Female Prisoner #701: Scorpion” wzbudził natomiast w chwili swojej premiery w 1972 roku spore zainteresowanie widzów i stał się pierwszą odsłoną bardzo popularnej w swoim ojczystym kraju serii filmów wydawanych pod tym właśnie szyldem. W skład serii wchodzą również „Scorpion: Female Prisoner Cage #41” aka „Female Convict Scorpion Jailhouse 41”, „Female Prisoner Scorpion: #701's Grudge Song” aka „Female Convict Scorpion: Grudge Song”, oraz „Female Prisoner Scorpion: Beast Stable” aka „Female Convict Scorpion: Beast Stable”; a o jej popularności świadczy chociażby mnogość prób jej reaktywacji kolejno w latach 1976 („New Female Prisoner Scorpion: #701”), 1977 („New Female Prisoner Scorpion Special Room X”), 1991 („Female Prisoner Scorpion Murderer's Announcement”), 1997 („Scorpion's Revenge” aka „Sasori in U.S.A.”) i 1998 („Scorpion: Female Prisoner #701”). W czterech pierwszych odsłonach sagi wystąpiła Meiko Kaji, kojarzona chyba przez każdego miłośnika japońskiego kina eksploatacji za sprawą pamiętnej roli mścicielki z „Lady Snowblood” (73’, reż. Toshiya Fujita). Innymi gwizdami pinky violence Toei były Reiko Oshida (seria „Delinquent Girl Boss”), Reiko Ike ( „Sex and Fury”, „Female Yakuza Tale”) i Miki Sugimoto („Criminal Woman: Killing Melody”, „Zero Woman: Red Handcuffs”). Jednym z szerzej rozpoznawalnych cykli które wyszły wprost z pod skrzydeł Toei's Pinky Violence jest seria „Terrifying Girls' High School”, na którą składają się „Lynch Law Classroom” i „Women’s Violent Classroom” (w reż. Norifumi Suzuki) „Delinquent Convulsion Group” i „Animal Courage”. Jeśli już mówić o twórczości Suzukiego, nie sposób nie wspomnieć o jego „School of the Holy Beast” (pamiętać bowiem należy, że wszelkie powstające w Japonii nun-exploity również podpiąć można pod nurt pinku eiga) traktującym o młodej dziewczynie która wstępuje do klasztoru po to, aby rozwikłać zagadkę śmierci swojej matki która zginęła za jego murami. Krytykuje się tutaj nie tyle katolicyzm jako religie, co raczej hipokryzję wierzących, fanatyków i histeryków od których żadna z religii wolna w końcu nie jest. Widz dostaje zatem obsceniczne obrazy współżyjących ze sobą zakonnic, regularnie gwałcącego je księdza i zemstę polegającą na złamaniu wszystkich zasad religijnych, z morderstwem i kazirodztwem na czele. Tematyka to niezwykle odważna, przy czym wcale nie głupia (z resztą nie tylko „Seijû gakuen” zasługuje na uwagę w temacie japońskich nun-exploitów, że wspomnę tylko o „Wet and Rope” Koyu Ohary). „Beautiful Girl Hunter” (aka „Star of David: Beauty”), któremu najbliżej do konwencji sado-sekusalnej ekstremy filmowej Suzuki wyreżyserował już dla Nikkatsu. Tym razem fabuła skupiała się na poczętym w wyniku brutalnego gwałtu Tatsuyi, na pozór normalnym chłopaku który urządza jednak w piwnicy swojej posiadłości swoistą komnatę tortur, gdzie sprowadza, a następnie seksualnie upadla i zabija kolejne kobiety. Znalazło się tutaj miejsce naprzedstawienie portretu psychologicznego mordercy, w wypadku którego geny gwałciciela były tylko katalizatorem, a prawdziwą winę za tragedię ponosił przybrany ojciec. Narodziny subnurtu violent pink datuje się natomiast na rok 1976 i premierę „Okasu!”, tudzież o wiele głośniejszego „Assault! Jack the Ripper”. Tymi, cóż tu dużo mówić mocnymi akcentami Yasuharu Hasebe wdał się w absolutnie niepoprawny politycznie, skrajnie mizoginistyczny romans z o wiele brutalniejszymi odłamami kina erotycznego niż to, które tworzył jak dotychczas. W późniejszych latach zmajstrował jeszcze co najmniej kilka, niemniej dyskusyjnych violent pinków, a wśród nich chronologicznie szokujący „Reipu 25-ji: Bôkan” („Rape! 13th Hour” – który w 1977 okazał się orzechem nie do zgryzienia nawet dla szefostwa Nikkatsu), „Osou!” i „Yaru!” („Raping!”). Dodatkowo gatunek ożywił niewiarygodnie brutalny, przy czym możliwe, że na zawsze utracony „Zoom Up: Rape Site” w reżyserii Koyu Ohary („Fairy in a Cage”, „White Rose Campus: Then Everybody Gets Raped”). Na otarcie łez pozostaje jedynie jego sequel „Zoom In: Rape Apartments” (reż. Naosuke Kurosawa, 80’), dostępny w japońskich sklepach z dvd.

Nagisa Oshima

Osobny akapit pozwoliłem sobie natomiast poświęcić osobie Oshimy, bo choć z kinem erotycznym miał już do czynienia dużo wcześniej („The Pleasures of the Flesh”, 1965), to właśnie powstały w drugiej połowie lat siedemdziesiątych,budzący zgorszenie „In the Realm of the Senses”, wywołał skandal obyczajowy na całym świecie. Wątpliwości dotyczące klasyfikacji gatunkowej tej japońsko-francuskiej koprodukcji filmowej wynikać mogą z faktu, iż nurt pinku eiga, lub jak kto woli – brutalna erotyka – to gatunek charakterystyczny tylko i wyłącznie dla kinematografii Kraju Kwitnącej Wiśni, nie posiadający swojego zachodniego odpowiednika, prezentujący seksualne zbliżenia w ujęciu soft core. Tymczasem pornograficzne sceny w połączeniu z autentycznie obrzydliwym finałem tylko podsyciły oburzenie i szok jaki incydent Abe budzi sam w sobie. Pięknie sfilmowana historia romansu Sady i Kichizo, nie stroniąc od zadawania trudnych pytań, skupiała się bowiem na problemie odnalezienia ekstazy w cierpieniu (podobnie jak „Blind Beast” Yasuzo Masumury). Producentem wykonawczym był sam ojciec chrzestny pinku, a wydane nakładem Tantra dmpc Ltd. „Imperium zmysłów”, w drastycznie pociętej, 98-minutowej wersji zawitało nawet swego czasu na półkach polskich wypożyczalni kaset video.

O dwa lata młodszy „Empire of Passion” nie wywołał już tak wielkiego oburzenia, co wcale nie oznacza, że można go marginalizować. Dramat kochanków którzy zabili dla łączącego ich uczucia frapuje, tak samo jak afektywność działania pod naciskiem emocjonalnych zrywów, niemożność uniknięcia kary, czy ucieczki od demonów przeszłości gdy brzemię winy ciąży już na człowieku zbyt długo, nie pozwalając mu wyprostować się i nabrać powietrza do płuc. Samo ukrycie ciała w studni głęboko zakorzenione jest w japońskim folklorze. Uważni bez problemu dostrzegą znacznie więcej, jak chociażby wyraźne nawiązanie do opowiastki „Mujina” z cyklu opowieści niesamowitych autorstwa Lafcadio Hearn’a.

1980s

Gdy w 81’ Takechi ponownie stanął za kamerą i stworzył pornograficzny remake swojego „Day Dream” (pierwszy film w historii japońskiej kinematografii zawierający sceny XXX; rolę molestowanej przez dentystę pacjentki odegrała wschodząca królowa tamtejszego porno, Kyoko Aizome) prawdopodobnie nikt nie przypuszczał, że lata osiemdziesiąte definitywnie zamkną złoty okres kina pink. Nakręcony u schyłku ery Nikkatsu i roman porno, psychologiczny „A Pool Without Water” nie odniósł tak spektakularnego sukcesu jak powstały na jej początku „Ecstacy of the Angels”, to też produkcji brutalnej erotyki zaprzestał wkrótce nawet Koji Wakamtsu. Winą za powolny upadek poplarności nurtu obarczyć należałoby legalizację twardej pornografii (AV – adult videos), nie bez wpływu na to pozostawała także i popularyzacja domowych odtwarzaczy video, a ostatecznym ciosem okazały się nowe drastyczne restrykcje, jakim cenzura poddała kinowe produkcje dla dorosłych w ujęciu soft core. Tak oto obrazem „Bed Partner” (reż. Daisuke Gotoh), w 1988 roku Nikkatsu zakończyło siedemnastoletnią tradycję roman porno i choć nie wycofało się z biznesu (wiążąc koniec z końcem pod szyldami Ropponica i Excess Films), ostatecznie ogłosiło bankructwo w 1993. Paradoksalnie, podczas gdy najstarsze studio filmowe w Kraju Kwitnącej Wiśni zaczynało niedomagać, nastąpił istny wylew ekstremalnie brutalnej erotyki. Wprawdzie kolejne adaptacje czytadeł mistrza S&M, Oniroku Dana rzadko kiedy próbowały zbliżyć się poziomem groteski do tej zawartej w „White Uniform in Rope Hell”, ale do 88’ zdążyło ich trochę powstać; w tym m.in. „Female Beautician Rope Discipline” (reż. Hidehiro Ito), „Snake Hole” (reż. Katsuhiko Fujii), „Rope Torture” (reż. Ikuo Sekimoto), „Female Bondage Torture” (reż. Satoru Kobayashi), Beautiful Teacher in Torture Hell (reż. Masahito Segawa), „Girl and the Wooden Horse Torture” i „Exotic Mask in Hell” (reż. Fumihiko Kato). Skrajnie mizoginistyczne S&M roman porno kręcił w dalszym ciągu Masaru Konuma („Woman In The Box: Virgin Sacrifice”, „Woman In The Box 2”), a trio Nakamura - Hiroki - Ishikawa sprezentowało portret seksualnego piekła w „Captured for Sex 2” (86’). Połączywszy horror gore z erotyką, Kazuo ‘Gaira’ Komizu stworzył trylogię ‘splatter eros’ „Entrails of a Virgin” (86’-87’). „Hakujitsumu zoku” pożegnał się z widownią Takechi, odchodząc w 1987. Za tetralogię wyjątkowo brutalnych violent pinków „Subway Serial Rape” (1985-88) odpowiada natomiast Shuji Kataoka. W międzyczasie zaadaptował on jeszcze Dana („Wife to be Molested”) i dokręcił sequel „Apartment Wife: Ass Slave”. Pytając o konsekwencje gwałtu w „Chikatetsu renzoku reipu: Aijin-gari” zamknął projekt swojego życia i godnie zeszedł z podupadającej, erotycznej sceny. Innym wyjątkowo popularnym cyklem oscylującym wokół seksualnej przemocy na tle chłodnych kolorystycznie wnętrz wagonów jest saga „Molester's Train”, z którą na przestrzeni lat mierzyli się tacy twórcy jak Yojiro Takita (zdobywca Oscara w 2009 roku w kategorii najlepszy nieanglojęzyczny film za obraz "Departures") , Masahiro Kasai, a nawet Takahisa Zeze i Hisayasu Sato. 

Znani jako trzy filary pinku Genji Nakamura (odpowiada m.in. za ceniony homoseksualny pink „Beautiful Mystery”), Banmei Takahashi („Bondage Cell”, „Brutal! Rape Case”, cykl „Female Prisoner”, Perverted Fingers: Stop!”) i Mamoru Watanabe („Dark Hair, Velvet Soul”, „Lusty Discipline in Uniform”) – weterani kina erotycznego – w trudnym dla niego okresie skupiali się przede wszystkim na technicznej finezji, oraz stylowej narracji.

1990s

Po plajcie Nikkatsu nastały jałowe czasy dla łóżkowej makabreski i gdyby nie czworo boskich królów pinku - Kazuhiro Sano („Group Molesters: Peeping on the Housewife”, „Yokohama's Long Good-bye”, „Adultery, Mother & Daughter”, „Entrails of a Ripe Woman: Scarlet Crevice”), Toshiki Sato („Night of the Perverts”, „Abnormal Ecstasy”, „Tandem”, „Blissful Genuine Sex: Penetration!”), Takahisa Zeze („Amazon Garden: Uniform Lesbians”, „Fallen Angels in September”, „The Dream of Garuda”, „Raigyo”, „Tokyo X Erotica”), Hisayasu Sato („Lolita: Vibrator Torture”, „Survey Map of a Paradise Lost”, „The Bedroom”) – losy nurtu mogłyby się potoczyć w niepomyślnym dla jego miłośników kierunku. Podczas gdy trzej pierwsi debiutowali dopiero w 89’, Sato kręcił swoje pinki już od połowy lat osiemdziesiątych, w tym homoseksualne („Lunatic Theatre”, 89’) i zoofilskie („Horse - Woman – Dog”, 90’; „Stable Lady”, 91’). W 95’ wyreżyserował groteskowy, przy czym wcale nie głupi „Naked Blood”, a w 2005 jeden z segmentów do „Rampo Noir”, ku czci legendarnego japońskiego mistrza kryminału, Rampo Edogawy. Osobliwy kwartet tworzył filmy trudne w odbiorze, każdy z osobna skupiał się na własnych przemyśleniach, nierzadko zapominając o fundamentalnych regułach kina pink, jak chociażby określonej ilości scen erotycznych. Stąd też zwolennicy seksploatacji starszej daty nie szczędzili krytyki pod ich adresem; z drugiej jednak strony czegóż spodziewać się po artyście żyjącym w ciągłym przeświadczeniu, jakoby kreowana przezeń forma sztuki popadła w niełaskę i dążąc ku swemu rychłemu zmierzchowi, powoli odchodziła w niepamięć? 

…i tak o to fali na miarę lat 60-tych, 70-tych, czy nawet mniejszego wylewu jak ta kilkuletnia moda na violent pinki w latach 80-tych nikt się nie doczekał. Powstała za to z góry lejąca na poprawność polityczną, humorystyczna tetralogia „Rapeman” (93’-94’) w reżyserii Takao Nagaishi, współproducentem której było studio Pink Pineapple (żywa legenda na poletku anime hentai/horror, odpowiadająca m.in. za stylowy „Bride of Darkness”, „Lesson of Darkness”, „Alien from the Darkness”, czy „Angel of Darkness”). Przesycona absurdalnym żartem seria o misji Keisuke (w tej roli przezabawny Hiroyuki Okita) – za dnia ciapowatego nauczyciela wychowania fizycznego, w nocy zaś przywdziewającego maskę herosa i gwałcącego na zlecenie różnej maści przestępczynie, czy niegodziwe uwodzicielki (bo to w sumie złe kobiety były ;)) – zdołała sobie zaskarbić sympatię fanów mangi pod tym samym tytułem, więc dokręcono animowany już spin-off („Ô Edo Rapeman”, 2 epizody) w roku 1996. Podczas gdy Konuma kręcił jakby mniej (aczkolwiek spłodził m.in. „XX: Beautiful Hunter”, potem zaś „Lustful Revenge” pod okiem ludzi z neo-nikkatsu), jedynym nader aktywnym twórcą starej szkoły pozostawał w zasadzie tylko Kinya Ogawa (aż 24 odnotowane pinki na przestrzeni 90’-97’), a pojedyncze ekscesy pokroju głośnych „Tokyo Decadence” (reż. Ryû Murakami, 92’), czy „New World of Love” (reż. Banmei Takahashi, 95’) nie były w stanie zmienić dosyć kiepskiego położenia w jakim znalazł się nurt pinku eiga. Japońska brutalna erotyka przeżywała właśnie swój pierwszy, faktycznie poważny kryzys… kryzys w dobie rozwoju kina stricte ekstremalnego.

Jap. sexploitation today

…i choć nikłe są szanse na to, że nastąpi regresja niegdysiejszej popularności seksploatacji rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni, to obecnie przędzie ona całkiem nieźle i zdaje się wybudzać z chwilowego stanu śmierci klinicznej. Najmłodsze pokolenie twórców (znani razem jako siedmioro szczęśliwych bogów pink) w skład którego wchodzą Toshiya Ueno, Shinji Imaoka („Lunch Box”, „Frog Song”, „Uncle's Paradise”), Yoshitaka Kamata, Toshiro Enomoto, Yuji Tajiri, Mitsuru Meike („The Glamorous Life of Sachiko Hanai”) i Rei Sakamoto, cechuje mocno zindywidualizowane podejście do tematu.


Międzynarodowy rozgłos oraz uznanie krytyki zdobyły wspominany „The Glamorous Life of Sachiko Hanai” i „Flower and Snake” (reż. Takashi Ishii, 2004 – cztery lata wcześniej nakręcił nietypowy rape&revenge „Freeze Me”). Trening seksualny i taśmowy nieomalże ciąg upokorzeń pierwiastka żeńskiego stanowią wprawdzie archetyp tyle, że rzadko kiedy bywał on aż tak wysmakowany wizualnie. W rok później światło dzienne ujrzał sequel „Pari/Shizuko”, a w 06’ składająca się z trzech epizodów pornograficzna animacja…

Pink film or not?

Nurt pinku eiga wywarł niekwestionowany wpływ na ostateczne ukształtowanie się kinematografii japońskiej do dnia dzisiejszego i nie tylko. Kto wie… być może naznaczone przez seksualny terror, amerykańskie rape&revenge („Last House on the Left”, „I Spit on Your Grave ”, „Thriller: A Cruel Picture”) stanowią do pewnego stopnia odbicie tego, co działo się za oceanem? 

Ciężko natomiast jednoznacznie określić ile z typowego pinku mają w sobie filmy Daisuke Yamanouchiego (seria „Red Room”, „Mu Zan E”, „Girl Hell 1999”). W „Czerwonej komnacie” widz dostaje obrzydliwą scenę penetracji pochwy przy użyciu żarówki, zaś w „Mu Zan E” seks z miesiączkującymi kobietami jest; jeśli można to tak określić; jednym z motywów przewodnich. Nawet „Blood Sisters” - wariacji na temat zachodnich rape&revenge - bliżej do konglomeratu splattera z AV (hardcore porn), niż jeżeli typowego pinku. Nihilistyczny horror „Juvenile Crime"” (97') również zawierał sceny pornograficzne. Przedstawiał dość luźny przebieg ostatnich kilku tygodni z życia młodziutkiej Junko Furuty. Uprowadzona przez grupę degeneratów nastolatka przeżyła piekło na przełomie listopada 88’ i początku następnego roku. Przetrzymywana w domu jednego z oprawców, wielokrotnie gwałcona i poddana seksualnej degradacji, skatowana dogorywała w męczarniach. 4 stycznia 89’ kaci ukryli jej ciało na odludziu – wrzuciwszy zwłoki dziewczyny do beczki zalali je betonem.

Od odniesień do wieloletnich tradycji kina pink nie stroni w swojej twórczości także Takashi Miike. Świadczyć o tym mogą sadomasochistyczne zapędy Kakihary (w postać którego cielił się Tadanobu Asano), najgroźniejszego przeciwnika zabójcy nr.1 w „Ichi the Killer”, czy przedmiotowe traktowanie kandydatek na żonę głównego bohatera i akupunktura (przywodząca na myśl „Female Market”) z „Audition”. A „Visitor Q”?
...toż to cała gama dewiacji, na kazirodczym stosunku ojca z córką poczynając, poprzez matkę zarabiającą na narkotyki z klubie S&M, na homoseksualnym gwałcie i nekrofilii kończąc. Przykład niezmiernie ciekawy, acz daleki od erodukcji w potocznym jej znaczeniu.


by dux

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz