środa

Recenzja: Gate of Flesh (1964)


Tytuł oryginalny: Nikutai no mon
Tytuł angielski: Gate of Flesh
Reżyseria: Seijun Suzuki
Scenariusz: Goro Tanada
Kraj: Japonia
Data produkcji: 1964
Występują: Yumiko Nogawa, Kayo Matsuo, Satoko Kasai, Jo Shishido




W przełomowym dla dalszego rozwoju kina erodukcji roku 1964 światło dzienne ujrzało przynajmniej kilka obrazów o których dzisiaj warto pamiętać. Pośród nich umieścić należałoby między innymi „Independent Sex Unit” („Dokuritsu glamour butai”)  i „Mistress” („Mekake”) w reżyserii jednego z ‘Herosów Pierwszej Fali’ Kinyi Ogawy, dziecko ojca chrzestnego pinku Kôji Wakamatsu – „Resume of Love Affairs” („Joji no rirekisho”), oraz wysmakowany „Woman of the Dunes” („Suna no onna”) Teshigahary oparty na kanwach noweli pióra Kôbô Abe. Tetsuji Takechi spłodził natomiast „The Dream of the Red Chamber” („Kokeimu”) i; co ważniejsze; „Day-Dream” („Hakujitsumu”) – pierwszy wysokobudżetowy pink w historii kinematografii Kraju Kwitnącej Wiśni. Tymczasem współpracujący z Nikkatsu, znany przede wszystkim jako twórca B-klasowych filmów gangsterskich Seijun Suzuki („Youth of the Beast”, „Tokyo Drifter”, „Branded to Kill”) posunął się znacznie dalej i jako pierwszy pozwolił sobie na obnażenie ciał aktorów przed kamerą…

Powojenne Tokio lat czterdziestych ubiegłego wieku, na tle zatłoczonych ulic prostytutki organizują się w niewielkie grupy. Żyją w opustoszałych, zniszczonych budynkach, atakują maruderów naruszających granice ich terytorium i nie obawiają się alfonsów – zarabiając same na siebie. Koegzystencja w takiej zamkniętej, żeńskiej wspólnocie wymaga jednak pewnego chłodnego wyrachowania. Żadna z kobiet nie ma prawa współżyć za darmo, a wszelakie miłosne uniesienia są dotkliwie karane…

Osierocona Maya (Yumiko Nogawa) dołącza do panienek lekkich obyczajów w nadziei, że w końcu uda jej się wyrwać ze szponów głodu i ściskającej za gardło biedy. Wkrótce kobiety udzielą schronienia rannemu, poszukiwanemu przez władze Shintaro. Niedoświadczona dziewczyna zakochuje się w nowym lokatorze. Dobrze wie co czeka ją wraz z chwilą, gdy odda się mężczyźnie z miłości, pomimo tego ryzykuje nie bacząc na konsekwencje… ale czy taka para ma przed sobą jakąś przyszłość?

„Nikutai no mon”, jako jeden z najwcześniejszych przykładów sadomasochistycznego kina w ujęciu soft-core to bez wątpliwości dzieło przełomowe. Erotyczny taniec nagich, rozpalonych pożądaniem ciał to jedno, ale pozostaje jeszcze kwestia bolesnych sankcji jakie prostytutki przewidują za złamanie tej najważniejszej z kardynalnych zasad. Widok związanych i chłostanych kobiet to płaszczyzna na której Nikkatsu wytrwale budowało swój wizerunek, charakterystyczny dla późniejszych lat styl artystyczny.

Przesycony antyamerykańskim nastawieniem wobec okupujących Tokio żołnierzy „Gate of Flesh” to jednak także, a może nawet przede wszystkim uczta wizualna. Scenograficzny kunszt zrujnowanych pustostanów, martwe tło w scenie kuszenia czarnoskórego księdza, wyznania nierządnic zwracające na siebie uwagę kolorystycznym dopieszczeniem kadrów, czy wreszcie ubicie i rozczłonkowanie krowy sfilmowane ze wszystkimi swymi odpychającymi szczegółami to zaledwie preludium do tego, nad czym nie godzi się już dłużej rozwodzić… ów przepych winno się smakować sememu.




 by dux   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz