czwartek

Recenzja: Angel Guts: High School Coed



Tytuł oryginalny: Jokôsei: tenshi no harawata (aka Tenshi no harawata 1)
Tytuł angielski: Angel Guts: High School Coed
Reżyseria: Chusei Sone
Scenariusz: Toshiharu Ikeda
Kraj: Japonia
Data produkcji: 1978
Występują: Megu Kawashima, Tatsuma Higuchi, Sanshô Shinsui, Tsutomu Hori

IMDB LINK

„Tenshi no harawata” to niezwykle popularna w Japonii saga roman porno, z którą od samego początku związany był Takashi Ishii (w późniejszym okresie odpowiedzialny m.in. za scenariusz do „Evil Dead Trap”). W skład serii; obok „Angel Guts: High School Coed”; wpisują się jeszcze następujące obrazy: „Angel Guts: Red Classroom” („Tenshi no harawata: Akai kyôshitsu), „Angel Guts: Nami” („Tenshi no harawata: Nami”), „Angel Guts: Red Porno” („Tenshi no harawata: Akai Inga”), „Angel Guts: Rouge” („Tenshi no Harawata: Rouge”), „Angel Guts: Red Rope” („Akai nawa hateru made”), „Angel Guts: Red Vertigo” („Tenshi no harawata: Akai memai”), oraz „Angel Guts: Red Lightning” („Tenshi no harawata: Akai senko”), „Angel Guts: Night is Falling Again” („Yoru Ga Mata Kuru”) powstałe na przełomie lat ’79-’94.  

‘Live Fast, Die Young’ – kardynalna maksyma młodego i wyzwolonego pokolenia szalonych lat siedemdziesiątych. Żyjący w zgodzie z jej duchem trzej motocykliści lubują się w gwałceniu przygodnie napotkanych kobiet. Jeden z nich, Tetsurô, niespodziewanie wybrania jednak napastowaną uczennicę, wychylając się tym samym z paczki. Czyżby się zakochał?

Być może, aczkolwiek ciężko mieć co do tego stuprocentową pewność. Wynika to przede wszystkim z faktu, iż Sone ucieka się do ciekawego zabiegu polegającego na eksploracji tych meandrów scenariusza, które wskazywać by mogły na stopniowe popadanie głównego bohatera w paranoję, jednakowoż spychając na dalszy plan historię jego domniemanej miłości. Im dalej akcja posuwa się ku przodowi, tym częściej traci on panowanie nad sobą pomimo, że z początku pozował na najspokojniejsze ogniwo w bandzie, powstrzymując narwanego kolegę przed zasztyletowaniem jednej z napastowanych ofiar. Zamieniają się oni w końcu modelem zachowań, lecz Kawashima na tym nie poprzestaje, brnąć jeszcze dalej w swoim szaleństwie. Wrażenie to skutecznie potęgują roztrzęsione ujęcia z perspektywy kierowcy motoru i nagromadzenie dziwacznych, czarno-białych wizji sennych, częstokroć zwieńczonych rozlewem krwi. Przyczyn jego nerwowości należałoby upatrywać w strachu o godność własnej siostry i ochranianej dziewczyny, zagrożonych seksualną napaścią ze strony kamrata, któremu dawno przestał już ufać. Pierwsza z nich oczywiście trafia w łapska napaleńca, a raczej pod niego…

Gdy hamulce zostają spuszczone z wodzy, zaczyna się ostra jazda bez trzymanki, rajd nieuchronnie prowadzący ku tragedii… i to właśnie on jest motywem przewodnim „Jokôsei: tenshi no harawata”. Paradoksalnie, najmocniejszym akcentem w scenariuszu Ikedy są już pierwsze minuty a także to, co dzieje się tuż przed wydarzeniem determinującym działania Tetsurô. Brutalny gwałt, jakiego dokonuje na swej sympatii w strugach deszczu, na zabłoconych torach kolejowych robi spore wrażenie, podobnież jak zanikający u dziewczyny z czasem opór, ale to w końcu jeden z wyznaczników nurtu. Nieco gorzej jest jednak na płaszczyźnie samego finału, bo chociaż przemoc sama w sobie zawsze pozostanie bezsensowną, to pytanie o to, co czyni z człowieka mordercę bardziej drobiazgowo potraktowane zostało w chociażby ekstremalnym „Organ” Kei Fujiwary (obrazem tym ciekawszym, że nakręconym przez kobietę!). Pamiętajmy jednak, że to ciągle lata siedemdziesiąte.

Orzechem nie do zgryzienia dla zachodniego widza okazać się zaś może wątpliwy sens retorycznego dla gwałcicieli, mizoginistycznego powiedzonka „Women are just for fucking… don’t we always say that?”. Z drugiej jednak strony, czy owe gatunkowe i kulturowe typowości nie determinują nurtu pinku eiga? Jakkolwiek by nie było, obraz to z wyższej półki i zdecydowanie wart polecenia.

by dux

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz